Rok akademicki zaczął się ciekawie. Popsuta lodówka (znalazłyśmy super ofertę, ale mamy 55 cm miejsca, a lodówka 60 cm szerokości) zubożyła naszą dietę, a zapadające się łóżko przyprawiło mnie o ciężką bezsenność. Stąd też dziś w nocy jako jedyna usłyszałam wrzaski, najpierw niezidentyfikowane, a potem: "Luuudzie, ratunku, kurwa!" I policyjną syrenę, ale przez okno nic nie zobaczyłam 0_o A dziś policmajstrzy jeździli po osiedlu, chyba z kryminalnego, bo w cywilu.
Dziś z kolei poczekałam sobie pod domem, bo siostra zabrała mi klucze i pojechała na wydział coś załatwić. Siedząc na ławce, ujrzałam ze zgrozą, że zbliża się do mnie lokalna żulówa i czegoś chce, ale zapytała tylko o niejakiego pana Jasia i sobie poszła. Tak jakbym ja wiedziała, kim jest pan Jasio.
Rozmówki domowe z K., współlokatorką:
- Zrobię dziś rybę na obiad.
- To ja usmażę frytki do tego.
- Myślałam o jakiejś sałatce, bo ostatnio w ogóle nie jemy warzyw.
- No to mówię, frytki będą ok.
- Tak, a drink z sokiem pomarańczowym zaspokaja dzienne zapotrzebowanie na witaminy.
- Ł. miał do mnie przyjechać, ale to nie ma sensu, bo w środę mam zajęcia do 20.
- To niech posiedzi w domu, posprząta przynajmniej.
Dla chętnych porady kulinarne z Radia Maryja. Przynajmniej wiadomo, że rosół należy "letko po solić".
I niezwykle utalentowany młodzieniec z forum młodych pisarzy:
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz