wtorek, 16 sierpnia 2011
Pokuj zajenty przez Pana, czyli kwiatki z ogłoszeń
Jw., dla potrzeb notki poprzetykane zjebanymi tłumaczeniami z animców :D
1-osobowy dla pana, przejściowy tzn. przez pokój będzie przechodził pan (ale jaki pan przez jaki pokój, on sam przez swój? to chyba dobrze?)
Duży pokuj 30 mkw, ogrzewanie centralne gazowe, w pokoju jest też czynny piec kaflowy jeśli ktoś chciałby posiedzieć "przy kominku" (zaprawdę powiadam wam, piec kaflowy to zuo)
Jestem miłuy, towarzyski, bezkonfliktowy, spokojny, nie palę, nie posiadam żadnych zwierząt, dbam o porządek. (innymi słowy koleś nie ma życia)
to jest dom jedno rodzinny; są trzy pokoje, dwa pokoje są już zajente, przez dwuch, miłych Panów, pozostał jeszcze pokój, duży przestrzenny 18m2 dla Pana, ktury lubi przestrzen,pokój umeblowany, plus telewizor wideło, kuchnia duża wspulna, duży przedpokuj, dwie łazienki, pralka pralnia, stojaki do suszenia, 600 zł. bez opłat dodatkowych, parking gratys, (mam, nadzieję że, wideło dziaua)
Odstąpie pokój w atrakcyjnym mieszkaniu kobiecie w zamian za sprzątanie i drobne prace domowe. Do pełnej dyspozycji urządzona kuchnia, łazienka, sauna, telewizja kablowa i internet. Zainteresowane kobiety proszę o kontakt meilowy. Preferowane zgłoszenia zawierające wiek i foto. (sporo jest takich ofert, jak dla mnie szok)
I z anonsów, w dziale "Przyjmę":
nieruchomość gruntową z przeznaczeniem na lokalizację cmentarza dzieci nienarodzonych (małżeństwo działaczy pro life z siedzibą w Poznaniu) (mogę im wysłać tampony, też należy im się pogrzeb)
psa z widoczną agresją :D
W dyskusjach o muzyce padają nieraz opinie trafiające w samo sedno... Pozwolę sobie zacytować co lepsze z zasłyszanych ostatnio (utwory w linkach).
Dlaczego kolega nie lubi Deine Lakaien: bo wokalista ma tak egzaltowany głos, jakby smyrał się po chuju (w sumie to ciężko się nie zgodzić)
O nowej płycie Ordo Rosarius Equilibrio: jakby harcerze albo pielgrzymka śpiewała z gitarką przy ognisku (dla równowagi obczajcie tytuły kawałków i zdjęcia zespołu, lol)
O muzyce country typu Utah Phillips: muzyka do wykonywania ciężkich prac w obejściu, np. do rąbania drewna
God is an astronaut: muzyka do spania w pociągu, ewentualnie do seksu (to akurat mój pogląd)
niedziela, 7 sierpnia 2011
Brudzew polską stolicą kuców, czyli relacja z woodstocku
Otóż i wybrałam się po raz pierwszy, wrażenia o dziwo pozytywne, niemniej jednak jestem zniszczona, stwierdzam, że faktycznie jest brud, smrud i ubustwo, a ponadto nigdy w życiu nie tknę puszkowego carlsberga ani harnasia (zdecydowanie smakują jak mydło). Ekipa grudziądzka trochę zamulała, w sensie że zgonowała przez cały dzień, by wieczorem wyruszyć na łowy, ale na szczęście Emka tak jak preferuje bardziej aktywne imprezowanie :P Oczywiście koło nas rozbiły się kuce, które przez cały dzień nakurwiały Dżem na rozstrojonej gitarze, co potęgowało ogólne wrażenie syfu.
Coś jeszcze o randomowych ludziach przewijających się przez obóz, szczególnie urzekły mnie trzy przypadki:
1. kolega z Rybnika, który przez pierwsze dwa dni chodził w spódnicy, różowej bluzce i słomkowym kapeluszu
2. kolega stołujący się w tzw. trash barach i śpiący owinięty namiotem, ponieważ zapomniał rurek, tęgi dziad z bujną rudą brodą, przebrany za drwala (ogrodniczki); akcja była taka, że jacyś Anglicy podeszli zrobić sobie z nim zdjęcie, po czym pokazali, że mają już jego foty na karcie - jak leży gdzieś i zgonuje
3. kolega, który przyjechał na rowerze; przejażdżka na ramie po piachu wokół namiotów - bezcenna
Poszła plota, że można skoczyć na bungee za darmo, o ile skoczy się - cytuję - na gołym fiucie. To skakanie na gołym fiucie, na które ostatecznie nikt się nie zdecydował, jakoś podziałało mi na wyobraźnię, podobnie zresztą jak "tańczenie z dupą na plecach".
Pierwszego dnia podszedł koleś i zaproponował mi zakup LSD.
Drugiego dnia znalazłyśmy kota. Tzn. znajoma wcisnęła nam znalezionego kota do rąk i poszła w pizdu. A był to kotek bubeczka, czarno-biały, bardzo kawaii, więc co chwilę byłyśmy zaczepiane przez ludzi, którzy chcieli robić sobie z nim zdjęcia. Na szczęście okazało się, że mieszka on w bazie wolontariuszy, tylko czasami ucieka. Rockowy kot, będą z niego ludzie.
Z koncertów zdecydowanie wymiótł Skindred - nie słucham takiej muzyki, ale taki kontakt z publicznością to ja rozumiem, niestety Prodigy dało trochę dupy pod tym względem. Riverside zajebisty, kuce szalały, wokalista oznajmił bowiem ze sceny, że wytrzymaliśmy dwunastominutowy utwór i że szacun, że nikt w Polsce nie słucha prog rocka, blablabla. Przystanek Republika - mam mieszane uczucia zarówno co do wykonania Glacy, jak i Tomka Makowieckiego i tych innych (starzy fani Republiki strasznie się bulwersowali, jak gadałam z nimi pod sceną - że profanacja i Glaca skończył się na Kill'em all). Z kolei Depresjoniści to moje woodstockowe odkrycie :P Buldog też fajny i Carantuohill. Kontrust i Helloween - wyjątkowa chujnia. Obstaję również przy poglądzie, że teksty reggae są w większości przypadków wyjątkowo idiotyczne, nakurwianie przez dziesięć minut w kółko "miłość do muzyki o muzyka o miłości" potrafi zryć banię nie gorzej niż kilka lat codziennego palenia zielska.
Co do tytułu notki, to była to nazwa miejscowości umieszczona na fladze pod sceną - polska stolica kuców jak nic. Nie sądziłam, że Brudzew faktycznie istnieje, dopóki nie dowiedziałam się w necie, że jo.
Od namoli dowiedziałam się m.in. że najlepszym zespołem na woodstocku jest Arka Noego, bo Prodigy to taka muzyka z pudełka i każdy może nagrać coś takiego. Jak również, że "Prodigy miało taką jedną fajną piosenkę, Star Fighter czy coś, i ja się strasznie bałem tej piosenki, jak byłem mały". Emka zapoznała natomiast hydraulika i byłego skinheada.
Na samo Prodigy przyjechały straszne ilości ludzi, ruszenie się gdziekolwiek zakrawało na cud - przez cały koncert przemieszczaliśmy się sukcesywnie do przodu i nie doszliśmy nawet do połowy. Dopiero z wysokości męskich ramion byłam w stanie zaobserwować kawałek sceny. Zresztą popaczcie:
No ale jak już pisałam, Prodigy jakoś nie zrobiło takiego szału, na jaki się nastawiałam :< Fajnie było, ale bez przesady.
Na szczęście udało mi się wrócić autem zaraz po ostatnim koncercie, przed pospolitym ruszeniem kuców w drogę powrotną, tak więc rano wylądowałam w Grudziądzu, gdzie spotkało mnie ukoronowanie całego tego futuru. Mianowicie w autobusie MZK zagadał do mnie pan, który jak się okazało jest wielbicielem Prodigy, nie mógł jednak być na koncercie. Wywiązała się gadka o tegorocznym woodstocku, po czym gościu zaproponował mi zakup piwa w sklepie monopolowym Puka i pójście do niego na działkę xD Romantyk, nie ma co.
Subskrybuj:
Posty (Atom)