Co prawda mam dom, ale dla samego charakterystycznego nastroju ciemnej, zimnej chujni warto wrócić do wierszy Dyckiego. Notka skierowana również do ludzi, którzy pytali, o co chodzi z tą jesienią i niemaniem domu. Poniżej dwa utwory z tomu "Przewodnik dla bezdomnych niezależnie od miejsca zamieszkania":
XLIII.
jesień już Panie a ja nie mam domu
wprawdzie gromadzę przedmioty codziennego
użytku i przybywa mi rzeczy bezużytecznych
wprawdzie jestem bardziej zachłanny
aniżeli ów wiatr który się do wszystkiego
zapala podkręca i z każdym listkiem
układa osobno bo tylko z listkiem robi się
ciemne interesy nie narażając się
na straty widziałem to w przemyskiem
XLIV.
jesień już Panie a ja nie mam domu
wprawdzie jestem bardziej zachłanny
aniżeli ów wiatr z którym załatwiam
różne ciemne interesy bo kiedyś
trzeba się uniezależnić usamodzielnić
idę do moich zmarłych (nie narażając się
na straty) jakbym miał im coś odebrać
jeszcze nie wiem co ale się uśmiecham
na myśl o posiadaniu garstki siebie
tego strasznego bogactwa które natychmiast
powinienem obrócić w nic wszystko przepić
puścić pawia widziałem to w przemyskiem
z ust największych pijaków
Jesień już Panie, a tu foka płacze...
Mała kolekcja dziwnych nazw kapel z kręgu dark independent, nie przeczę, że punk i grindcore mają zapewne pod tym względem bardziej imponujące osiągnięcia, ale takich list w necie jest pełno :P Tu macie głównie death rock, co mnie specjalnie nie dziwi.
Algida (brazylijski rock alternatywny, u nas kojarzy się raczej ze smakiem dzieciństwa)
Alien Sex Fiend (znane, ale godne wzmianki)
Apoptygma Berzerk (brzmi zgoła deathmetalowo, grają raczej lekki synthpop, zwała, co?)
Balls'n'Boobs (psychobilly, doprawdy urocza nazwa <3)
Bloodsucking Zombies From Outer Space
Carrefour d'Espaces (tak, wiem, co to znaczy, co nie zmienia faktu, że urzekł mnie ten Carrefour)
Christ vs. Warhol
Eat Your Make-Up (WTF?)
Eyaculation Post Mortem (piękne!)
Fromrussiawithaids
Gothic Sex (proste acz trafne)
H.I.V.
Kalashnikov
Kiss The Anus Of A Black Cat
Leningrad Sandwich
Lesbian Bed Death
Lugol's Iodine
Majdanek Waltz
My Friend Skeleton
Nietzsche's Bitch
Rabbit At War
Scary Bitches
Siouxsie And The Banshees (klasyk)
Terrolocaust (prawie jak lolocaust)
Terrorgazm
Tyske Ludder (niemiecki zespół ebm, tytuł płyty "Diaspora" i gwiazda Dawida na okładce)
Voyvoda (bułgarski neofolk)
Spodobał mi się ostatnio RSM. Pod linkiem macie utwór z wmiksowanym lektorem z filmu "Las Vegas Parano" ;D Ale są również inne kwiatki typu przemówienia Wałęsy. Nazwa zespołu jest skrótem od "Rozwal Swój Mózg", a płyty noszą tytuły typu "Realizuj Swoje Marzenia", "Roztrwoń Swój Majątek" etc. Moje wersje alternatywne:
Rozwalmy Swoje Mieszkanie
Rąbnij Sąsiadowi Masło
Rano Się Masturbuję
Rozsyp Swoją Mąkę
Rozpieszczaj Swojego Mężczyznę
Rozpierdolmy Swoje Miasto
poniedziałek, 3 października 2011
piątek, 30 września 2011
Atak klonów
Nasze prowincjonalne miasto seksu i biznesu nabiera powoli cech wielkomiejskich, nie dość że pocisnęli z ostatnimi wystawami w CSW (drugie piętro urywa dupę), to dorobiliśmy się oficjalnie czegoś takiego jak w amerykańskich filmach, gdzie w NY na ulicy stoi ślepy koleś i przepowiada koniec świata.
Oczywiście nie do końca. Mianowicie idąc Szeroką, zostałam zaczepiona przez faceta, który zapytał, czy lubię poezję (prawdopodobnie dostrzegł wokół mnie świetlistą aurę, ale o tym dowiedziałam się później). Ja, że jo. On, że jest pisarzem, literatem (czerwona lampka - ludzie przedstawiający się jako literaci to zazwyczaj poezjozenki z ZLP) i że mogę za dychę kupić jego książkę o miłości i rozwoju duchowym (czerwona lampka 2 - rozwój duchowy=Coelho). Ja że podziękuję, a on, że dla mnie za darmo, z dedykacją, że jak się nazywam, całuję rączki i w ogóle och ach. Czyli pozornie klasyczny poezjozenek, taki, co to dużo pierdoli o pięknych kobietach i wydaje książki za kasę ustukaną z firmy założonej jakoś tak na początku lat 90., na co wskazywała również niezwykłej urody okładka z serduszkami wyrysowanymi na piasku. O ile jednak początek książki faktycznie pasuje do tego schematu, dalej zaczyna się jazda bez trzymanki.

(Dla niezorientowanych - takie coś jak powyżej jest kwintesencją zenków wszelkiej maści.)
Żebyście nie musieli czytać, streszczę dla was to wiekopomne dzieło. W pierwszych dwóch rozdziałach autor opisuje swoje rozmowy z członkami rodziny i randomowymi ludźmi na ulicy, dając się poznać jako:
* świadomy buntownik (-Oj dzieciaku, ty z tymi książkami. Wiesz, jak to jest dzisiaj, jeszcze cię do więzienia zamkną. - Wiem, co robię, babciu. Co by to było za życie, gdyby nie można było mówić, co się myśli?)
* człowiek praktyczny, niepozbawiony jednak nutki romantyzmu (Dom z drewna na sześćdziesiąt-siedemdziesiąt metrów kwadratowych można sobie zbudować już za trzydzieści tysięcy złotych. Dom, który oddycha, gdzie każda deska i drzazga będą przepełnione miłością.)
* miłośnik zwierząt (standardowa historyjka o przygarniętych psach i kotach)
* outsider (Od dziecka byłem inny. Czułem za bardzo, widziałem za dużo. Niekiedy używałem słów, których znaczenie nie do końca znałem, a jednak zawsze pasowały. - btw to ostatnie zdanie szczególnie mnie urzekło :D)
* genialny konstruktor (Rozpocząłem produkcję generatorów energii przetwarzających negatywną energię na pozytywną.)
* tytan pracy (Moje najmłodsze dziecko, wynik dwudziestu siedmiu dni pracy, w tym kilku nieprzespanych nocy. Prawie piętnaście kilogramów schudłem. - to o książce)
* terapeuta i cudotwórca (kilka motywów, jak ludzie mu się zwierzają z problemów, a on mówi, że wszystko się ułoży).

(kwintesencja zenków 2)
O ile początek da się łatwo podpiąć pod zwykłą grafomanię z niewielkim wpływem teorii spiskowych, o tyle później robi się o wiele ciekawiej. By nie być gołosłowną - cytaty.
Według potwierdzonych informacji, w Stanach Zjednoczonych ludzi klonuje się od blisko pół wieku, kiedy to doszło do podpisania pierwszych tajnych umów z formami inteligencji pozaziemskiej. W ciągu ostatnich lat, w związku z rosnącym zapotrzebowaniem, produkcja wzrosła kilkakrotnie.
Jako wynik niedoskonałego, pozbawionego miłości tworzenia [klony] nie wiedzą, co to miłość. Nigdy nie zaznali piękna tego uczucia, przepełniającego najgłębsze obszary istoty, nie są więc w stanie samodzielnie go wytworzyć.(...) Mimo zaawansowanej technologii (na przykład bomby implodujące), nie są w stanie odtworzyć pamięci. Posiadają również bioroboty, (są nieco niższe od nas, ich średni wzrost to około stu sześćdziesięciu centymetrów) pozwalające im dosłownie "wejść w czyjąś skórę".
Przyspieszanie procesu klonowania niesie ze sobą ryzyko uzyskania niepełnowartościowych kopii. Podobna sytuacja miała miejsce w przypadku nephilim, słynnych gigantów opisanych w Biblii. Próby odtworzenia ich gatunku na dużą skalę, mimo olbrzymich wysiłków ze strony reptilian, zakończyły się fiaskiem.
Nie będzie walki, nie mają żadnych szans. W ubiegłym roku przegrali bitwę galaktyczną, poza tym wiedzą, że jako istoty jesteśmy dużo silniejsi. (...) Mamy po swojej stronie służby mundurowe, wojsko, policję. Oni wszyscy są ludźmi, tak jak my. (już wiem, skąd mój pociąg do mundurowych, po prostu wyczuwam intuicyjnie, że to nie klony)

(taka fajna ulotka krążyła ostatnio na mieście)
Potem następuje najlepsza część, czyli pisemko do prokuratury (na podstawie 1, 4, 30 i 31 artykułu Konstytucji, a co tam, jak szaleć, to szaleć). W skrócie: przed 10 kwietnia br. podczas delegacji zagranicznych Tusk i Komorowski zostali zamordowani i podmienieni na klony, co widać po tym, że ci uprzednio sympatyczni i budzący zaufanie ludzie zaczęli się nagle zachowywać zupełnie inaczej ("zmieniły się ich pola energetyczne" i "zaczęli być drapieżnikami idącymi na żywioł"). Bezpośrednim skutkiem podmianki była katastrofa smoleńska. W podsumowaniu autor pisze:
W imieniu 38 milionów obywateli domagam się jak najszybszego zatrzymania osób podszywających się pod Prezydenta i Premiera RP, a przede wszystkim ujawnienia prawdy na temat wzmiankowanej zbrodni.
Dalej mamy co nieco o tym, jak to na Śląsku powstała forma życia będąca doskonale piękną kompilacją dwunastu inteligentnych ras pozaziemskich (jakakolwiek sensowna kompozycja tekstu została zepchnięta na margines przez ważkość treści) i porady dla przygodnie spotkanego gościa, żeby się nie przejmował mocno przedruchalnym wiekiem swojej dziewczyny, bo przecież panie panie, tera małolaty takie rzeczy robio, że hoho. Taki lekko niesmaczny akcent na zakończenie jakże poruszającego wywodu :D
A jutro impreza w Bunkrze, haha, ale zakurwię densa. Macie coś na rozruszanie po tej porcji trudnych do przełknięcia rewelacji. Kompilacja soundtracku z "Desperado" i aggrotechu, polecam.
Oczywiście nie do końca. Mianowicie idąc Szeroką, zostałam zaczepiona przez faceta, który zapytał, czy lubię poezję (prawdopodobnie dostrzegł wokół mnie świetlistą aurę, ale o tym dowiedziałam się później). Ja, że jo. On, że jest pisarzem, literatem (czerwona lampka - ludzie przedstawiający się jako literaci to zazwyczaj poezjozenki z ZLP) i że mogę za dychę kupić jego książkę o miłości i rozwoju duchowym (czerwona lampka 2 - rozwój duchowy=Coelho). Ja że podziękuję, a on, że dla mnie za darmo, z dedykacją, że jak się nazywam, całuję rączki i w ogóle och ach. Czyli pozornie klasyczny poezjozenek, taki, co to dużo pierdoli o pięknych kobietach i wydaje książki za kasę ustukaną z firmy założonej jakoś tak na początku lat 90., na co wskazywała również niezwykłej urody okładka z serduszkami wyrysowanymi na piasku. O ile jednak początek książki faktycznie pasuje do tego schematu, dalej zaczyna się jazda bez trzymanki.

(Dla niezorientowanych - takie coś jak powyżej jest kwintesencją zenków wszelkiej maści.)
Żebyście nie musieli czytać, streszczę dla was to wiekopomne dzieło. W pierwszych dwóch rozdziałach autor opisuje swoje rozmowy z członkami rodziny i randomowymi ludźmi na ulicy, dając się poznać jako:
* świadomy buntownik (-Oj dzieciaku, ty z tymi książkami. Wiesz, jak to jest dzisiaj, jeszcze cię do więzienia zamkną. - Wiem, co robię, babciu. Co by to było za życie, gdyby nie można było mówić, co się myśli?)
* człowiek praktyczny, niepozbawiony jednak nutki romantyzmu (Dom z drewna na sześćdziesiąt-siedemdziesiąt metrów kwadratowych można sobie zbudować już za trzydzieści tysięcy złotych. Dom, który oddycha, gdzie każda deska i drzazga będą przepełnione miłością.)
* miłośnik zwierząt (standardowa historyjka o przygarniętych psach i kotach)
* outsider (Od dziecka byłem inny. Czułem za bardzo, widziałem za dużo. Niekiedy używałem słów, których znaczenie nie do końca znałem, a jednak zawsze pasowały. - btw to ostatnie zdanie szczególnie mnie urzekło :D)
* genialny konstruktor (Rozpocząłem produkcję generatorów energii przetwarzających negatywną energię na pozytywną.)
* tytan pracy (Moje najmłodsze dziecko, wynik dwudziestu siedmiu dni pracy, w tym kilku nieprzespanych nocy. Prawie piętnaście kilogramów schudłem. - to o książce)
* terapeuta i cudotwórca (kilka motywów, jak ludzie mu się zwierzają z problemów, a on mówi, że wszystko się ułoży).

(kwintesencja zenków 2)
O ile początek da się łatwo podpiąć pod zwykłą grafomanię z niewielkim wpływem teorii spiskowych, o tyle później robi się o wiele ciekawiej. By nie być gołosłowną - cytaty.
Według potwierdzonych informacji, w Stanach Zjednoczonych ludzi klonuje się od blisko pół wieku, kiedy to doszło do podpisania pierwszych tajnych umów z formami inteligencji pozaziemskiej. W ciągu ostatnich lat, w związku z rosnącym zapotrzebowaniem, produkcja wzrosła kilkakrotnie.
Jako wynik niedoskonałego, pozbawionego miłości tworzenia [klony] nie wiedzą, co to miłość. Nigdy nie zaznali piękna tego uczucia, przepełniającego najgłębsze obszary istoty, nie są więc w stanie samodzielnie go wytworzyć.(...) Mimo zaawansowanej technologii (na przykład bomby implodujące), nie są w stanie odtworzyć pamięci. Posiadają również bioroboty, (są nieco niższe od nas, ich średni wzrost to około stu sześćdziesięciu centymetrów) pozwalające im dosłownie "wejść w czyjąś skórę".
Przyspieszanie procesu klonowania niesie ze sobą ryzyko uzyskania niepełnowartościowych kopii. Podobna sytuacja miała miejsce w przypadku nephilim, słynnych gigantów opisanych w Biblii. Próby odtworzenia ich gatunku na dużą skalę, mimo olbrzymich wysiłków ze strony reptilian, zakończyły się fiaskiem.
Nie będzie walki, nie mają żadnych szans. W ubiegłym roku przegrali bitwę galaktyczną, poza tym wiedzą, że jako istoty jesteśmy dużo silniejsi. (...) Mamy po swojej stronie służby mundurowe, wojsko, policję. Oni wszyscy są ludźmi, tak jak my. (już wiem, skąd mój pociąg do mundurowych, po prostu wyczuwam intuicyjnie, że to nie klony)

(taka fajna ulotka krążyła ostatnio na mieście)
Potem następuje najlepsza część, czyli pisemko do prokuratury (na podstawie 1, 4, 30 i 31 artykułu Konstytucji, a co tam, jak szaleć, to szaleć). W skrócie: przed 10 kwietnia br. podczas delegacji zagranicznych Tusk i Komorowski zostali zamordowani i podmienieni na klony, co widać po tym, że ci uprzednio sympatyczni i budzący zaufanie ludzie zaczęli się nagle zachowywać zupełnie inaczej ("zmieniły się ich pola energetyczne" i "zaczęli być drapieżnikami idącymi na żywioł"). Bezpośrednim skutkiem podmianki była katastrofa smoleńska. W podsumowaniu autor pisze:
W imieniu 38 milionów obywateli domagam się jak najszybszego zatrzymania osób podszywających się pod Prezydenta i Premiera RP, a przede wszystkim ujawnienia prawdy na temat wzmiankowanej zbrodni.
Dalej mamy co nieco o tym, jak to na Śląsku powstała forma życia będąca doskonale piękną kompilacją dwunastu inteligentnych ras pozaziemskich (jakakolwiek sensowna kompozycja tekstu została zepchnięta na margines przez ważkość treści) i porady dla przygodnie spotkanego gościa, żeby się nie przejmował mocno przedruchalnym wiekiem swojej dziewczyny, bo przecież panie panie, tera małolaty takie rzeczy robio, że hoho. Taki lekko niesmaczny akcent na zakończenie jakże poruszającego wywodu :D
A jutro impreza w Bunkrze, haha, ale zakurwię densa. Macie coś na rozruszanie po tej porcji trudnych do przełknięcia rewelacji. Kompilacja soundtracku z "Desperado" i aggrotechu, polecam.
piątek, 23 września 2011
Mądrości życiowe
Owocem wczorajszego jubileuszowego spotkania wiedźm jest genialny w swej prostocie wykres obrazujący cechy idealnego mężczyzny. Po długiej debacie wspomaganej winem z Biedro doszłyśmy do konsensusu, który przybrał kształt następujący (z braku skanera zmuszona byłam przerysować go w profesjonalnym programie graficznym):

Generalnie chodzi o to, że jeżeli dany facet posiada wszystkie trzy cechy, należy się za niego brać, jeżeli mieści się na jednym boku trójkąta - można, lecz niekoniecznie, jeżeli zaś obejmuje tylko jeden róg, lepiej sobie darować. To takie proste! Niedługo wydamy chyba jakiś poradnik związkowo-seksualny, bez kitu.
Jeszcze garść złotych myśli:
"Bardzo się zdziwiłam, że w dawnych czasach ludzie nie mieli keczupu." (uwaga, mówi to osoba po historii, btw później tego wieczoru keczup funkcjonował jako kepucz)
"Ty nie rozumiesz kultu hot doga ze Statoila."
"patrzeć jak kot na Kaplicę Sykstyńską"
"mężczyźni są na chuj"

Wrzesień zleciał niemożliwie szybko, praktyki w AŚ bardzo ciekawe, tylko to uczócie, gdy gość w tfoim wieku wychodzi na czynności do biura ce be eś. Za sto gramów trawy O_o Masakra. Jednocześnie pragnę przestrzec przed gangiem Wietnamczyków, którzy z kolei sprzedawali dragi na skalę bardziej masową. Znają karate, uniewinnieni raczej nie zostaną, ale kiedy na dziewiątą wyszli do sądu i nie było ich kilka godzin, zaczęłam się niepokoić.
Ostatnio dowiedziałam się, że słucham aggrotechu. Jest strona na last.fm, więc parafrazując słowa tekstu pewnego polskiego zespołu, teraz już każdy wie, że aggrotech istnieje. Nazwa ponoć pochodzi od agresji i techno, co nie zmienia faktu, że w pierwszej chwili stanęło mi przed oczami coś takiego:

Generalnie chodzi o to, że jeżeli dany facet posiada wszystkie trzy cechy, należy się za niego brać, jeżeli mieści się na jednym boku trójkąta - można, lecz niekoniecznie, jeżeli zaś obejmuje tylko jeden róg, lepiej sobie darować. To takie proste! Niedługo wydamy chyba jakiś poradnik związkowo-seksualny, bez kitu.
Jeszcze garść złotych myśli:
"Bardzo się zdziwiłam, że w dawnych czasach ludzie nie mieli keczupu." (uwaga, mówi to osoba po historii, btw później tego wieczoru keczup funkcjonował jako kepucz)
"Ty nie rozumiesz kultu hot doga ze Statoila."
"patrzeć jak kot na Kaplicę Sykstyńską"
"mężczyźni są na chuj"

Wrzesień zleciał niemożliwie szybko, praktyki w AŚ bardzo ciekawe, tylko to uczócie, gdy gość w tfoim wieku wychodzi na czynności do biura ce be eś. Za sto gramów trawy O_o Masakra. Jednocześnie pragnę przestrzec przed gangiem Wietnamczyków, którzy z kolei sprzedawali dragi na skalę bardziej masową. Znają karate, uniewinnieni raczej nie zostaną, ale kiedy na dziewiątą wyszli do sądu i nie było ich kilka godzin, zaczęłam się niepokoić.
Ostatnio dowiedziałam się, że słucham aggrotechu. Jest strona na last.fm, więc parafrazując słowa tekstu pewnego polskiego zespołu, teraz już każdy wie, że aggrotech istnieje. Nazwa ponoć pochodzi od agresji i techno, co nie zmienia faktu, że w pierwszej chwili stanęło mi przed oczami coś takiego:

wtorek, 16 sierpnia 2011
Pokuj zajenty przez Pana, czyli kwiatki z ogłoszeń

Jw., dla potrzeb notki poprzetykane zjebanymi tłumaczeniami z animców :D
1-osobowy dla pana, przejściowy tzn. przez pokój będzie przechodził pan (ale jaki pan przez jaki pokój, on sam przez swój? to chyba dobrze?)
Duży pokuj 30 mkw, ogrzewanie centralne gazowe, w pokoju jest też czynny piec kaflowy jeśli ktoś chciałby posiedzieć "przy kominku" (zaprawdę powiadam wam, piec kaflowy to zuo)
Jestem miłuy, towarzyski, bezkonfliktowy, spokojny, nie palę, nie posiadam żadnych zwierząt, dbam o porządek. (innymi słowy koleś nie ma życia)
to jest dom jedno rodzinny; są trzy pokoje, dwa pokoje są już zajente, przez dwuch, miłych Panów, pozostał jeszcze pokój, duży przestrzenny 18m2 dla Pana, ktury lubi przestrzen,pokój umeblowany, plus telewizor wideło, kuchnia duża wspulna, duży przedpokuj, dwie łazienki, pralka pralnia, stojaki do suszenia, 600 zł. bez opłat dodatkowych, parking gratys, (mam, nadzieję że, wideło dziaua)
Odstąpie pokój w atrakcyjnym mieszkaniu kobiecie w zamian za sprzątanie i drobne prace domowe. Do pełnej dyspozycji urządzona kuchnia, łazienka, sauna, telewizja kablowa i internet. Zainteresowane kobiety proszę o kontakt meilowy. Preferowane zgłoszenia zawierające wiek i foto. (sporo jest takich ofert, jak dla mnie szok)

I z anonsów, w dziale "Przyjmę":
nieruchomość gruntową z przeznaczeniem na lokalizację cmentarza dzieci nienarodzonych (małżeństwo działaczy pro life z siedzibą w Poznaniu) (mogę im wysłać tampony, też należy im się pogrzeb)
psa z widoczną agresją :D

W dyskusjach o muzyce padają nieraz opinie trafiające w samo sedno... Pozwolę sobie zacytować co lepsze z zasłyszanych ostatnio (utwory w linkach).
Dlaczego kolega nie lubi Deine Lakaien: bo wokalista ma tak egzaltowany głos, jakby smyrał się po chuju (w sumie to ciężko się nie zgodzić)
O nowej płycie Ordo Rosarius Equilibrio: jakby harcerze albo pielgrzymka śpiewała z gitarką przy ognisku (dla równowagi obczajcie tytuły kawałków i zdjęcia zespołu, lol)
O muzyce country typu Utah Phillips: muzyka do wykonywania ciężkich prac w obejściu, np. do rąbania drewna
God is an astronaut: muzyka do spania w pociągu, ewentualnie do seksu (to akurat mój pogląd)

niedziela, 7 sierpnia 2011
Brudzew polską stolicą kuców, czyli relacja z woodstocku

Otóż i wybrałam się po raz pierwszy, wrażenia o dziwo pozytywne, niemniej jednak jestem zniszczona, stwierdzam, że faktycznie jest brud, smrud i ubustwo, a ponadto nigdy w życiu nie tknę puszkowego carlsberga ani harnasia (zdecydowanie smakują jak mydło). Ekipa grudziądzka trochę zamulała, w sensie że zgonowała przez cały dzień, by wieczorem wyruszyć na łowy, ale na szczęście Emka tak jak preferuje bardziej aktywne imprezowanie :P Oczywiście koło nas rozbiły się kuce, które przez cały dzień nakurwiały Dżem na rozstrojonej gitarze, co potęgowało ogólne wrażenie syfu.
Coś jeszcze o randomowych ludziach przewijających się przez obóz, szczególnie urzekły mnie trzy przypadki:
1. kolega z Rybnika, który przez pierwsze dwa dni chodził w spódnicy, różowej bluzce i słomkowym kapeluszu
2. kolega stołujący się w tzw. trash barach i śpiący owinięty namiotem, ponieważ zapomniał rurek, tęgi dziad z bujną rudą brodą, przebrany za drwala (ogrodniczki); akcja była taka, że jacyś Anglicy podeszli zrobić sobie z nim zdjęcie, po czym pokazali, że mają już jego foty na karcie - jak leży gdzieś i zgonuje
3. kolega, który przyjechał na rowerze; przejażdżka na ramie po piachu wokół namiotów - bezcenna
Poszła plota, że można skoczyć na bungee za darmo, o ile skoczy się - cytuję - na gołym fiucie. To skakanie na gołym fiucie, na które ostatecznie nikt się nie zdecydował, jakoś podziałało mi na wyobraźnię, podobnie zresztą jak "tańczenie z dupą na plecach".
Pierwszego dnia podszedł koleś i zaproponował mi zakup LSD.
Drugiego dnia znalazłyśmy kota. Tzn. znajoma wcisnęła nam znalezionego kota do rąk i poszła w pizdu. A był to kotek bubeczka, czarno-biały, bardzo kawaii, więc co chwilę byłyśmy zaczepiane przez ludzi, którzy chcieli robić sobie z nim zdjęcia. Na szczęście okazało się, że mieszka on w bazie wolontariuszy, tylko czasami ucieka. Rockowy kot, będą z niego ludzie.
Z koncertów zdecydowanie wymiótł Skindred - nie słucham takiej muzyki, ale taki kontakt z publicznością to ja rozumiem, niestety Prodigy dało trochę dupy pod tym względem. Riverside zajebisty, kuce szalały, wokalista oznajmił bowiem ze sceny, że wytrzymaliśmy dwunastominutowy utwór i że szacun, że nikt w Polsce nie słucha prog rocka, blablabla. Przystanek Republika - mam mieszane uczucia zarówno co do wykonania Glacy, jak i Tomka Makowieckiego i tych innych (starzy fani Republiki strasznie się bulwersowali, jak gadałam z nimi pod sceną - że profanacja i Glaca skończył się na Kill'em all). Z kolei Depresjoniści to moje woodstockowe odkrycie :P Buldog też fajny i Carantuohill. Kontrust i Helloween - wyjątkowa chujnia. Obstaję również przy poglądzie, że teksty reggae są w większości przypadków wyjątkowo idiotyczne, nakurwianie przez dziesięć minut w kółko "miłość do muzyki o muzyka o miłości" potrafi zryć banię nie gorzej niż kilka lat codziennego palenia zielska.
Co do tytułu notki, to była to nazwa miejscowości umieszczona na fladze pod sceną - polska stolica kuców jak nic. Nie sądziłam, że Brudzew faktycznie istnieje, dopóki nie dowiedziałam się w necie, że jo.
Od namoli dowiedziałam się m.in. że najlepszym zespołem na woodstocku jest Arka Noego, bo Prodigy to taka muzyka z pudełka i każdy może nagrać coś takiego. Jak również, że "Prodigy miało taką jedną fajną piosenkę, Star Fighter czy coś, i ja się strasznie bałem tej piosenki, jak byłem mały". Emka zapoznała natomiast hydraulika i byłego skinheada.
Na samo Prodigy przyjechały straszne ilości ludzi, ruszenie się gdziekolwiek zakrawało na cud - przez cały koncert przemieszczaliśmy się sukcesywnie do przodu i nie doszliśmy nawet do połowy. Dopiero z wysokości męskich ramion byłam w stanie zaobserwować kawałek sceny. Zresztą popaczcie:

No ale jak już pisałam, Prodigy jakoś nie zrobiło takiego szału, na jaki się nastawiałam :< Fajnie było, ale bez przesady.
Na szczęście udało mi się wrócić autem zaraz po ostatnim koncercie, przed pospolitym ruszeniem kuców w drogę powrotną, tak więc rano wylądowałam w Grudziądzu, gdzie spotkało mnie ukoronowanie całego tego futuru. Mianowicie w autobusie MZK zagadał do mnie pan, który jak się okazało jest wielbicielem Prodigy, nie mógł jednak być na koncercie. Wywiązała się gadka o tegorocznym woodstocku, po czym gościu zaproponował mi zakup piwa w sklepie monopolowym Puka i pójście do niego na działkę xD Romantyk, nie ma co.
piątek, 15 lipca 2011
Poryte sny cz.1
Jako że odkopałam stary dziennik snów, dzisiaj zapodam coś specjalnego. Mały przegląd tego, co może siedzieć w podświadomości, po prostu futur i zgroza.
1. Reportaż w Teleekspresie: głucha i ślepa staruszka wypadła z okna, powieszona na kablu telefonicznym. Dzwoniła przedtem do rodziny (dzwoniła xD), grożąc popełnieniem samobójstwa, ale wyśmiano ją, bo często mówiła takie rzeczy po pijanemu.
Organista kościoła gdzieś w USA, postawny czarny facet z ogromnymi siwymi bokobrodami: "Nic dziwnego, jeżeli mnie słuchała. Mój głos sprawia, że jestem nazywany nowym mesjaszem."
Prezenter: "Czyżby były z tym związane tajemnicze pogłoski o poruszających się figurach i umierających w kościele ludziach?"
Pogromcy mitów: "Tę historię możemy zaliczyć do rzadkiej grupy legend mówiących o kobietach, alkoholu i telefonach. Staje się jeszcze bardziej przerażająca, gdy postawimy się w sytuacji głuchej i ślepej osoby..."
2. Mowa o South Parku - w Polsce zaczęto go emitować dopiero niedawno, "jednak najwierniejsi fani nagrywali go już w 1996, ale co to było za nagrywanie, cierpliwe czekanie przy odbiorniku z zapałką". Tu wizja faceta siedzącego przy analogowym radiu odpalanym zapałką jak gazówka i czekającego na emisję.
3. Nowy typ pieczywa wynaleziony przez amerykańskich naukowców chłonie dużą ilość wody i pozwala przetrwać robotnikom pracującym w upale. Jestem bagietką, którą niesie ze sobą meksykański spawacz, wędrujący z synem do stoczni o trzeciej nad ranem. Głos z offu: "Ten człowiek ciężko pracuje, aby zarobić na utrzymanie syna, ale i on ma swoje grzeszki na sumieniu." Facet wchodzi do przydrożnego baru i mówi do kelnerki: "Jak ten Niemiec nie odda mi flaszki, to coś ci zrobię. I nie wyobrażaj sobie za dużo."
4. Bezpłodna suka ratuje niemowlę z pożaru. Leżą na metalowym rusztowaniu i rzucają gwoździami w przelatujące orły, aby odebrać im łup i zdobyć coś do jedzenia.
5. Prowadzę program podróżniczy i wraz z drugim prowadzącym oraz kierowcą Azjatą jeżdżę rozwalającą się terenówką po wszystkich krajach świata, sypiając przy tym z oboma. Sceneria postapokaliptyczna, wymarłe miasteczka plus dżungla.
6. W szkole pojawił się nowy ksiądz, z dredami, które okazują się peruką, i w oczojebnie żółtym swetrze. Przy wjeździe na plażę stoi pomnik jednorożca, fotografuje się przy nim dziewczyna z rogiem na czole.
7. Jestem w grze komputerowej, postacie wędrują skalną półką, znajdują jakieś notatki w opuszczonych jaskiniach. Potem trafiam do arystokratycznego domu, gdzie kilka panienek żyje w strachu i zakłamaniu, a pochodząca z Niemiec ciotka tłumaczy panujące zasady: "We wtorek żółty obrus, bo żółty jest symbolem skromności, w piątek różowy..." itd. W bibliotece znajduję książkę zatytułowaną "To nie jest sen".
1. Reportaż w Teleekspresie: głucha i ślepa staruszka wypadła z okna, powieszona na kablu telefonicznym. Dzwoniła przedtem do rodziny (dzwoniła xD), grożąc popełnieniem samobójstwa, ale wyśmiano ją, bo często mówiła takie rzeczy po pijanemu.
Organista kościoła gdzieś w USA, postawny czarny facet z ogromnymi siwymi bokobrodami: "Nic dziwnego, jeżeli mnie słuchała. Mój głos sprawia, że jestem nazywany nowym mesjaszem."
Prezenter: "Czyżby były z tym związane tajemnicze pogłoski o poruszających się figurach i umierających w kościele ludziach?"
Pogromcy mitów: "Tę historię możemy zaliczyć do rzadkiej grupy legend mówiących o kobietach, alkoholu i telefonach. Staje się jeszcze bardziej przerażająca, gdy postawimy się w sytuacji głuchej i ślepej osoby..."
2. Mowa o South Parku - w Polsce zaczęto go emitować dopiero niedawno, "jednak najwierniejsi fani nagrywali go już w 1996, ale co to było za nagrywanie, cierpliwe czekanie przy odbiorniku z zapałką". Tu wizja faceta siedzącego przy analogowym radiu odpalanym zapałką jak gazówka i czekającego na emisję.
3. Nowy typ pieczywa wynaleziony przez amerykańskich naukowców chłonie dużą ilość wody i pozwala przetrwać robotnikom pracującym w upale. Jestem bagietką, którą niesie ze sobą meksykański spawacz, wędrujący z synem do stoczni o trzeciej nad ranem. Głos z offu: "Ten człowiek ciężko pracuje, aby zarobić na utrzymanie syna, ale i on ma swoje grzeszki na sumieniu." Facet wchodzi do przydrożnego baru i mówi do kelnerki: "Jak ten Niemiec nie odda mi flaszki, to coś ci zrobię. I nie wyobrażaj sobie za dużo."
4. Bezpłodna suka ratuje niemowlę z pożaru. Leżą na metalowym rusztowaniu i rzucają gwoździami w przelatujące orły, aby odebrać im łup i zdobyć coś do jedzenia.
5. Prowadzę program podróżniczy i wraz z drugim prowadzącym oraz kierowcą Azjatą jeżdżę rozwalającą się terenówką po wszystkich krajach świata, sypiając przy tym z oboma. Sceneria postapokaliptyczna, wymarłe miasteczka plus dżungla.
6. W szkole pojawił się nowy ksiądz, z dredami, które okazują się peruką, i w oczojebnie żółtym swetrze. Przy wjeździe na plażę stoi pomnik jednorożca, fotografuje się przy nim dziewczyna z rogiem na czole.
7. Jestem w grze komputerowej, postacie wędrują skalną półką, znajdują jakieś notatki w opuszczonych jaskiniach. Potem trafiam do arystokratycznego domu, gdzie kilka panienek żyje w strachu i zakłamaniu, a pochodząca z Niemiec ciotka tłumaczy panujące zasady: "We wtorek żółty obrus, bo żółty jest symbolem skromności, w piątek różowy..." itd. W bibliotece znajduję książkę zatytułowaną "To nie jest sen".
sobota, 9 lipca 2011
Trochę o hipsterach, lol

Jako że nie ma już zajęć ani nic, w dzisiejszej notce zajmę się hipsterami, a konkretniej moją nową idolką - obecnie absolutny namber łan ex aequo ze small world of fashion. Gdyby David Bowie nie żył, nakurwiałby salta w grobie. Fragment dziennika (z Openera, a jakże) umieszczony na blogasku:
Przede mną Opener i pocieszam się, że jak wrócę to znów wszystko spadnie i spodnie będą wisieć na biodrach. Tymczasem denerwuję się tak, że nie mogę jeść. Szklanka soku, kawa, znów kawa - to mój jadłospis na dzisiaj. Najwięcej nerwów przyprawia mi kwestia wizerunku i tych wszystkich maneli, które na festiwalach trzeba ze sobą ciągać.
Nie udało mi się przed wyjazdem skończyć "Czarodziejskiej góry". (...)
Siedząc tak myślę, że prawdę miał Engels gdy mówił, że zanim rozrosły się wielkie metropolie, ludzie nie byli skazani na to niezręczne wpatrywanie się w siebie. oto siedzę w przedziale z 3 nieznanymi mi towarzyszami podróży. Ulokowani po czterech skrajnych kątach przedziału jak wierzchołki prostokąta. I jak i gdzie tu spojrzeć...? Gdzie oczy podziać, w tej niezręcznej, gęstej atmosferze...?
(Od "Czarodziejskiej góry" to się odpierdolcie. I od Depeche Mode również. I od Briana Eno.)
Wieczorem idę napić się kawy, tej jedynej przyjemności, na którą sobie pozwalam. Słońce pali nawet teraz, bezlitośnie, kurwa, bezlitośnie. W drodze do Akwarium Gdańskiego (automat z kawą - caffe au lait, 1.50) mijam chłopca, który sprzedaje na straganie te wszystkie nadmorskie poczwarki, niepotrzebne i tandetne bibeloty. To jedna z tych istot o czarującej urodzie dziecka.
I dalej:
Kiedy nożyczki pana Michała w Art Studio ścięły moje włosy na linii karku, zręcznie i delikatnie, poczułam przez chwilę jakbym traciła część siebie.
Pamiętam Jarocin dwa lata temu. W dzień piekielnie gorąco, w "mieście" nigdzie nie można kupić kawy na wynos. Była taka jedna, w menu figurowała jako "kawa mrożona" - czarny syf trzeciej kategorii z tłustą śmietaną z tubki. A w tą gęstą maź wciśnięta gruba plastykowa rurka. Co było robić, tyle godzin podróży, koncerty do drugiej - wypiłam. (DRAMAT kurwa)
jestem pijana w, kurwa, 3 dupy, o mój boże, pijana jak chuj.
Angelica rzyga, a ja myślę, ze chyba nigdzie nie spotkam drugiego K.
Alkohol,fajki, absolutnie ludzkich i absolutnie zadnich wyższych uczuć. ^_^
Juz niedlugo zakleszcze sie na 15 godwin z blaszanym zlu koniecznym i z zielonmi sincami pod oczami, z matowymi, zgaslymi od wiecznego pytania dlacwego teczowkami przymkne powieki i bede udawala, ze moge zasnac. o_O
mam teraz wrażenie, że jak nigdy rozumiem Karolinę, gdy pisze, że w nocy 30 tabletek popija wódką i ucieka, ucieka w pola, w miasto, nad morze, od innych (?), od siebie. Bo tylko w filmach umiera się od leków bez recepty.
Sikanie w bramie Nad Zdechłym Kotem, w parku, na drodze itd. Tak, przy wspólnym sikaniu odchodzą najlepsze rozmowy. Gdzie nie pójdę to wszyscy uważają, że jestem szurnięta, słodko. Ale... K. to lubi, uwielbia. Tak, tak. Jestem (nie)zdrowo popieprzona i ciesze się z tego.
Nie, nie miałam pojęcia, że coś takiego się zdarzy. Zobaczyłam ślicznego dzieciaczka, (...) a okazał się namiętnym i nieprzewidywalnym mężczyzną z silnymi ramionami. Tak, wiliśmy się w tym łóżku jak węże, głaszcząc się po włosach i rzucając się na siebie gwałtownie i namiętnie.
Zaraz zakończenie roku. Ubrana tylko w półprzezroczystą czarną koszulę, czarne leginsy (żeby nie było niejasności - bieliznę też na sobie miałam XD)i słomkowy kapelusz z wielkim rondem zamierzam się stylowo spóźnić, lub wcale nie przyjść na oficjalną część zakończenia XD
Wśród naszych genialnych projektów snutych po pijanemu był i taki, by założyć subkulturę antyhipsterską, jakieś takie okołomundurowe klimaty, dobre elektro plus wysoka kultura osobista i przywiązanie do norm społecznych na wzór japoński, lol. Coś jak oryginalni skinheadzi jako reakcja na punków.
Subskrybuj:
Posty (Atom)