Czyli fantazje prof. ZW... Metafora opisująca parlamentarną i pozaparlamentarną kontrolę konstytucyjności prawa rozwinęła się w całą historię. Profesor opowiadał nam o studentce, pani Lucynce, która w piękny słoneczny poranek jedzie swoją błękitną lancią kappą na wykład z prawa konstytucyjnego... Słońce świeci, z głośników leci ulubiona Cesaria Evora i pani Lucynka mimowolnie wciska gaz do dechy i pędzi setką po terenie zabudowanym - w tym momencie zawodzi kontrola parlamentarna. Jadący z naprzeciwka przykładowy pan Zbigniew miga światełkiem, żeby zwrócić pani Lucynce uwagę i to jest owa kontrola pozaparlamentarna. Nasza bohaterka jednak nie przyhamowuje i dalej pędzi, urzeczona piękną pogodą i muzyką. W tym momencie zza zakrętu wyłaniają się - cytuję - chłopcy-radarowcy, którzy zatrzymują Lucynkę, ale że jest ona piękną, z nogami do samej szyi blondynką, brunetką czy też szatanką (o przepraszam, szatynką), kończy się na pouczeniu.
Historia numer dwa. Prof. ZW przyszedł na wizytację do "swoich prawników" (swoją drogą boli mnie ta dyskryminacja administracji) i siedząc z tyłu, obserwował ludzi z laptopami. Oczywiście panie miały pootwierane edytory tekstu, ale pan siedzący tuż przed profesorem przez cały wykład oglądał w necie damską bieliznę, "myśląc zapewne o zbliżających się walentynkach albo o imieninach dziewczyny czy też narzeczonej... Jakieś takie biustonosze, takie, hm, nie wiem, jak to się nazywa, pończochy samonośne, co prawda bardzo ładne i pobudzające, ale raczej nie na miejscu..."
Potem na tym samym wykładzie: "System partyjny jest to układ stosunków... Haha, widzą państwo, jak bardzo zseksualizowany jest język prawniczy."
/tekst:Buba, grafika i muzyka:MaterA
sobota, 30 stycznia 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz